W sobotę 22 lutego w Teatrze im. W. Siemaszkowej odbyła się premiera spektaklu "Tańcz mnie Cohen". Legendarny żydowski bard ożył na scenie.
Przygoda reżysera Sławomira Gaudyma z Cohenem rozpoczęła się od spotkania z nim w Warszawie. Wtedy też bard udzielił mu zgody na wykorzystanie swoich utworów. O tym częściowo było tutaj.
Tak powstał spektakl, w którym tytułową główną rolę odgrywa Robert Żurek przy muzycznym wsparciu Mikołaja Babuli. Jest to muzyczne przedstawienie i aktor ochrypłym głosem typowym dla Cohena wykonuje jego szlagiery przy akompaniamencie fortepianu. Przez duszę poety przewija się mnóstwo miłosnych rozterek i rozpaczy, ale też próba zrozumienia płci pięknej. Taniec z różą imitująca kobiecą postać wraz z grą świateł daje niesamowity, poruszający klimat. Aktor niekiedy pogrywa na gitarze i finalnie wykonuje utwór "Hallelujah". W zasadzie bez tego utworu Cohen nie istnieje. Ujmujący tekst afirmujący piękno kobiece i poddający w wątpliwość istnienie Boga jako istoty nienamacalnej: "dlaczego mi zarzucasz wciąż że nadaremnie wzywam go". To u Cohena jako Żyda z pochodzenia jest zrozumiałe, ponieważ oni w zasadzie wierzą w Jezusa jako Mesjasza. Poza tym autor tekstu wyraźnie jest zawiedziony brakiem wrażliwości ludzi na muzykę: "Pan cieszył się gdy Dawid grał, ale muzyki nikt tak dziś nie czuje". I tu wychwala Wszechmogącego właśnie jej za miłość do muzyki i jej twórców. A w zasadzie oczekuje jej od Niego!
Generalnie spektakl opiera się na wewnętrznym monologu głównego bohatera. Dzięki temu odkrywa swoje wnętrze i pozwala zrozumieć się innym.
Ogromną rolę przy realizacji tego przedsięwzięcia odegrał Krzysztof Nowacki jako realizator oprawy świetlnej. W tej skromnej, aczkolwiek wysmakowanej, scenerii domowego zacisza dodał mocy każdemu jego zakątkowi.
Kinga Kuźniar
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.